Szkolenie z bezpiecznej jazdy: kara czy nagroda dla kierowców?

Nierzadko zdarza się, że firma postanawia wysłać swoich pracowników na kurs bezpiecznej jazdy, ale po rozeznaniu rynku zaplanowany na to budżet okazuje się za mały. Nie da się wówczas przeszkolić wszystkich kierowców i trzeba jakoś wybrać tych, których skierujemy na kurs, a jednocześnie znaleźć sposób na wyjaśnienie pozostałym, dlaczego akurat oni na szkolenie nie trafią. Firma często wpada wówczas na pomysł, aby kurs bezpiecznej jazdy potraktować albo jako nagrodę dla osób, którzy jeżdżą najbezpieczniej, albo jako karę dla jeżdżących najgorzej. 

Takie rozumowanie już na pierwszy rzut oka wydaje się nieprawidłowe i faktycznie takie jest. Zdarza się jednak zaskakująco często, co ma związek z kilkoma popularnymi stereotypami na temat kursów bezpiecznej jazdy. Swoją cegiełkę dokłada tu także specyfika polskiego rynku szkoleniowego. Wszystko to tworzy nieco zagmatwaną mieszankę, którą postaramy się za chwilę rozwikłać. Zacznijmy od wyjaśnienia, dlaczego firma nie powinna szkoleń z bezpiecznej jazdy traktować ani jako nagrody, ani jako kary.

1. Traktowanie kursu bezpiecznej jazdy jako nagrody lub kary nie jest racjonalne biznesowo

Po pierwsze, próba potraktowania kursu bezpiecznej jazdy jako nagrody lub kary dla kierowców za, odpowiednio, dobrą lub złą jazdę będzie mało efektywna z punktu widzenia relacji koszt/efekt. Zacznijmy od idei potraktowania takiego szkolenia jako gratyfikacji dla osób jeżdżących najbezpieczniej. Jeśli ktoś jeździ już na tyle dobrze, że nie zdarzają mu się kolizje ani wypadki, z biznesowego punktu widzenia inwestowanie środków w rozwijanie jego umiejętności jest mało racjonalne. Jeśli nasz budżet wydamy na szkolenie dla takiej osoby, to poza – być może – jej większym zadowoleniem, ta inwestycja nic nam nie da. Szkolenie nic bowiem nie jest w stanie w takiej sytuacji poprawić.

Również zastosowanie kursu bezpiecznej jazdy jako kary za niebezpieczne zachowania na drodze ma niewielkie uzasadnienie. Po pierwsze, jeśli chcemy wobec ryzykownie jeżdżącego pracownika faktycznie wyciągnąć konsekwencje, istnieją do tego metody nie tylko skuteczniejsze, ale też bezkosztowe: rozmowy dyscyplinujące, sankcje finansowe czy w skrajnych przypadkach rozwiązanie stosunku pracy. 

Po drugie, szkolenie mające pełnić funkcję represji ma też niewielką szansę okazać się skuteczne. Trudno bowiem liczyć, że zmuszony do niego pracownik podejdzie pozytywnie do treści, które akademia bezpiecznej jazdy będzie próbowała mu przekazać.

Po trzecie, większość ryzykownie jeżdżących kierowców nie zachowuje się tak na drodze z braku wiedzy, więc próba uzupełnienia tej ostatniej nic tutaj nie zmieni. Znów więc pieniądze wydane na szkolenie prawdopodobnie okażą się zmarnowane.

Innymi słowy, wykorzystywanie szkoleń w roli nagrody lub kary dla grupy najlepiej lub najgorzej jeżdżących kierowców jest mało racjonalne z biznesowego punktu widzenia. W każdym z tych przypadków wydamy bowiem fundusze, a prawdopodobnie nie uzyskamy efektu, choć z różnych powodów. 

2. Szkolenia z bezpiecznej jazdy powinny być dostępne dla wszystkich kierowców

nagrody lub kary dla wybranych są względy etyczne. Jeśli szkolenie pomaga dbać o zdrowie i życie ludzi zatrudnionych w firmie, z moralnego punktu widzenia każdy z nich powinien móc z niego skorzystać, a pracodawca nie powinien ograniczać dostępności takiego kursu do jakkolwiek wybranej grupy. Za przykład mogą tu posłużyć kursy pierwszej pomocy: nikomu raczej nie przyszłoby do głowy, aby traktować je jako nagrodę lub karę dla kogokolwiek, i jest oczywiste, że warto, aby odbył je każdy. Tak samo powinno się podchodzić do szkoleń z bezpiecznej jazdy. 

Jest jeszcze jeden powód, aby na taki kurs wysłać wszystkich kierowców. Skierowanie na szkolenie tylko części z nich, niezależnie według jakiego klucza tą część wybierzemy, prawdopodobnie wywoła oskarżenia o nierówne traktowanie i podziała negatywnie na atmosferę w zespole. 

Podsumowując, warto poszukać sposobu, aby na kurs bezpiecznej jazdy trafili wszyscy pracownicy prowadzący samochody służbowe. Oczywiście warunkiem jest, aby to szkolenie miało bezdyskusyjną wartość, i właśnie w tym miejscu sprawa się komplikuje.

Chcesz poznać źródła strat paliwa i obniżyć jego zużycie?

Za darmo przez 7 dni

3. Czy szkolenie z bezpiecznej jazdy musi być kursem na płycie poślizgowej?

Wróćmy na moment do idei traktowania kursu bezpiecznej jazdy jako nagrody. Pomysły rodzące się w głowie flotowca, aby takie szkolenie potraktować jako nagrodę przeznaczoną wyłącznie dla bezpiecznie jeżdżących kierowców, często mają swój początek w pierwszym ze wspomnianych na wstępie stereotypów: otóż wiele osób, myśląc o szkoleniach, bierze pod uwagę wyłącznie kursy prowadzone na płycie poślizgowej. Jednocześnie szkolenia tego rodzaju często budzą wśród fleet managerów obawę, czy przypadkiem nie zachęcą one niektórych ich uczestników do bardziej ryzykownej jazdy (strach ten niestety bywa uzasadniony, o czym zaraz powiemy szerzej). Efektem jest sytuacja, w której flotowiec obawia się wysłać na taki kurs tą część kierowców, która ma skłonności do ryzyka na drodze. W rezultacie nie pozostaje mu nic innego, jak skierować na niego tylko tych, co do których nie ma obaw, czyli tych jeżdżących bezszkodowo. To z kolei, z powodów o których wspomnieliśmy wyżej, z definicji nie może przynieść korzyści. Wpadamy więc w zamknięte koło.

Tymczasem poza kursami na płycie poślizgowej istnieje sporo innych, choć mniej w Polsce popularnych form edukacji kierowców. Warto przyjrzeć się im bliżej, bo sięgnięcie po nie może otworzyć przed nami możliwości, których dotąd nie braliśmy pod uwagę. Do najczęściej spotykanych alternatyw dla kursu na płycie poślizgowej należą:

  • kursy jazdy defensywnej, realizowane w zwykłym ruchu drogowym
  • szkolenia z ecodrivingu (również realizowane w zwykłym ruchu na drodze publicznej)
  • wykłady, warsztaty i dyskusje grupowe na tematy związane z bezpieczną jazdą
  • dni bezpieczeństwa (safety days) i inne eventy edukacyjne
  • newslettery, webinary, szkolenia e-learningowe
  • szkolenia train the trainer (czyli szkolenia trenerów bezpiecznej jazdy rekrutujących się spośród pracowników firmy)
  • coaching i mentoring kierowców.

Te alternatywne formy edukacji nie wiążą się z ryzykiem, że wzrośnie po nich szkodowość, uwalniają więc fleet managera od opisanego przed chwilą dylematu. Mają przy tym jeszcze kilka zalet: 

  • mogą się one okazać bardziej wartościowe niż kurs na płycie poślizgowej w ośrodku doskonalenia techniki jazdy
  • są też zwykle tańsze 
  • część z nich firma jest w stanie zrealizować samodzielnie lub z jedynie niewielką pomocą zewnętrznego dostawcy.

Zainteresujmy się więc alternatywami do szkoleń na płycie poślizgowej. Może się wówczas okazać, że nie tylko znikną wątpliwości, czy taki kurs dla każdego będzie odpowiedni. Również nasz budżet może wtedy okazać się wystarczający do przeszkolenia całego personelu. Nie będziemy wtedy w ogóle musieli dywagować nad wyborem grupy, którą wysłać na szkolenie, ani próbować na siłę traktować kurs jako nagrodę lub karę.

4. Obawy związane z kursami prowadzonymi na płycie poślizgowej – czy uzasadnione?

Wspomnieliśmy o obawach, które doświadczeni flotowcy miewają co do szkoleń prowadzonych na płycie poślizgowej. Niestety te obawy bywają uzasadnione. W polskich warunkach zdarza się bowiem, że szkolenia tego rodzaju są nie tyle kursem bezpiecznej jazdy, a eventem, na którym przewozi się uczestników sportowymi samochodami, epatuje szybką jazdą po torze albo ćwiczy techniki typowe dla jazdy sportowej. Istnieje wiele danych potwierdzających, że takie podejście nie tylko nie pomaga w obniżeniu szkodowości, ale może wręcz spowodować wzrost skłonności do ryzyka i w efekcie zwiększenie liczby wypadków wśród uczestników. Właśnie dlatego wielu fleet managerów, po negatywnych doświadczeniach z takimi szkoleniami, uważa je w najlepszym razie za zabawę.

Nie oznacza to jednak, że każdy kurs prowadzony z użyciem płyty poślizgowej nie ma sensu. Takie szkolenie może być wartościowe, ale pod warunkiem, że zostanie przeprowadzone w przemyślany sposób, przez starannie dobranych i wyszkolonych trenerów. Dlatego jeśli obserwujemy u siebie opisane przed chwilą obawy, oznacza to dwie rzeczy. Po pierwsze jest to sygnał, że powinniśmy zmienić dostawcę szkoleń na takiego, co do którego mamy pewność, że prowadzone przez niego kursy zachęcają wyłącznie do bezpiecznych zachowań. Po drugie, warto wtedy rozważyć skorzystanie ze wspomnianych alternatywnych form edukacji, które nie będą budziły naszych obaw. Takie podejście powinno uwolnić nas od zmartwień, że szkolenie zachęci któregokolwiek z naszych pracowników do podejmowania ryzyka na drodze. 

5. Kurs bezpiecznej jazdy jako nagroda lub kara – podsumowanie

Szkoleń z bezpiecznej jazdy nie powinno się wykorzystywać w charakterze nagród lub kar dla pracowników. Lepiej podejść do nich tak, jak podchodzimy do kursów pierwszej pomocy: powinny one być dostępne i obowiązkowe dla każdego użytkownika pojazdu w firmie, a nie pełnić funkcję nagrody lub kary. Dodatkowo, patrząc z czysto biznesowego punktu widzenia, traktowanie szkoleń jako nagrody lub kary jest nieefektywne w sensie relacji koszt/efekt. 

Jeśli obawiasz się, że wysyłając niebezpiecznie jeżdżącego kierowcę na kurs, zachęcisz go do jeszcze bardziej ryzykownych zachowań, jest to jasny sygnał aby poszukać innej akademii bezpiecznej jazdy lub innego typu szkolenia. Poszukaj takiej szkoły, w przypadku której będziesz mieć pewność, że prowadzone przez nią kursy poprawiają bezpieczeństwo. Znajdź też takie formy edukacji, które bez żadnych obaw uznasz za pożyteczne.

Będzie ci łatwiej znaleźć i wykonawcę, i szkolenie spełniające te wymagania, gdy weźmiesz pod uwagę więcej opcji, niż tylko kursy na płytach poślizgowych. Na rynku jest bowiem dostępnych wiele alternatyw dla takich szkoleń i często mogą się one okazać bardziej wartościowe, a przy tym tańsze. Takie podejście ułatwi ci podjęcie decyzji o optymalnej formie edukacji dla kierowców w twojej firmie i uwolni od myślenia o szkoleniach z bezpiecznej jazdy w kategoriach nagród i kar.

Chcesz poznać źródła strat paliwa i obniżyć jego zużycie?

Za darmo przez 7 dni

Wojciech Szajnert

Ekspert ds. bezpieczeństwa floty

Wojciech Szajnert, właściciel Trenerjazdy.pl, to uznany ekspert bezpieczeństwa flot samochodowych, który od wielu lat wspiera flotowców.